Chytra lisica

lisicainuici

Lisica, wilk, niedźwiedź i łoś byli sąsiadami. Pewnego dnia lisica idąc nad brzegiem morza zauważyła, że fale wyrzuciły na nadbrzeżny lód dorsza. Uradowana tym wzięła rybę w zęby i powędrowała dalej. Po drodze napotkała wilka, który spytał.

– Skąd masz dorsza, sąsiadeczko?

– Złowiłam go w morzu – wyjaśniła lisica. – Spuściłam ogon do wody, posiedziałam całą noc na tamtej krze, którą widzisz, a rano złowiło się na mój ogon mnóstwo ryb. Najadłam się do syta i został mi jeszcze ten jeden dorsz.

Na to wilk poprosił lisicę:

– Daj mi więc tego dorsza. Chcę go zjeść.

A lisica odrzekła:

Wstydziłbyś się prosić mnie o to. Masz taki długi, piękny ogon, sam możesz więc nałowić sobie więcej ryb.

Rzekłszy to powróciła lisica do swej nory w tundrze.

Wilk natomiast udał się na połów ryb. Usiadł na krze i opuścił ogon do lodowatej wody. Czekał długo, aż w końcu ogon przymarzł do kry. Szarpnął raz i drugi, ale nie mógł ogona wyciągnąć z przerębli. Tymczasem mróz posuwał mu się od ogona do grzbietu. Ale ogon przymarzł mocno. Szarpnął więc wilk z całych sił i urwał sobie ogon. Wyjąc z bólu pobiegł po lisim śladzie. Wlazł do nory i rzekł do lisicy.

– Zmarnowałem sobie przez ciebie ogon. Zabiję cię za to.

Lisica odrzekła:

– Czyż nie widzisz, że jestem jednooka i na brzeg nie chodzę? Pomyliłeś się. Przebiegła wczoraj koło mojej nory jakaś lisica. To pewnie ona cię oszukała. Idź i poszukaj jej.

Pobiegł więc wilk dalej, a lisica za nim. Długo biegł przed siebie, aż w końcu osłabł z bólu, upadł i wyzionął ducha.

Tymczasem lisica idąc przez tundrę spotkała łosia, który spytał ją:

– Powiedz mi, sąsiadeczko, gdzie tu rośnie dużo mchu?

Lisica odrzekła:

– Chodź ze mną na tamtą górę, to pokażę ci, gdzie jest dużo jagielu.

Kiedy weszli już na szczyt góry, lisica powiedziała:

– Tam, w dolinie, mech rośnie obficie. Zejdź za mną w dół.

Lisica zeszła pierwsza i zawołała na łosia:

– Hej, rogaczu! Idź dwadzieścia kroków w prawo, a potem w dół. Tędy jest wygodniej!

Łoś usłuchał rady, lecz nagle obsunął się pod nim kruchy grunt i runął w przepaść. Spadł u podnóża wysokiej skały i zabił się. Lisica nie posiadała się z radości:

– Tyle mięsa! Tyle tłuszczu! Ależ będzie uczta! Głupi rogacz przemienił się w jadło!

Najadłszy się do syta świeżego mięsa zabrała lisica z sobą łosiowe trzewia i pobiegła w tundrę. Po drodze napotkała brunatnego niedźwiedzia, który ją zapytał:

– Skąd masz, sąsiadeczko, takie przysmaki? Poczęstuj mnie.

Na to lisica:

– Wyciągnęłam własne wnętrzności. Jeśli chcesz się uraczyć, uczyń to samo.

– Przecież to boli! – rzekł niedźwiedź.

– Pozwól wiec, że ci pomogę – zaproponowała lisica. – Bądź tylko cierpliwy.

Niedźwiedź zgodził się i lisica ostrymi zębami rozpruła mu brzuch, a następnie zaczęła wyciągać zeń kiszki. Niedźwiedź głośno zaryczał z bólu, a lisica rzekła z radością:

– Wreszcie cię zabiłam, krzywołapy!

I rzeczywiście w chwile potem niedźwiedź zdechł, a lisica zdobyła w ten sposób zapas mięsa i tłuszczu na całą zimę.

ognista kula

 

Tekst pochodzi z książki:

Jacek Machowski

„Ognista kula: Legendy, baśnie i bajki eskimoskie”

Warszawa 1970