Inkowie
Gestem oddania czci stosowanym przez Inków w czasie rytuałów, a porównywanym przez Hiszpanów do naszego klękania, było kucanie i posyłanie w powietrze pocałunków. Tak witano Słońce w dniu święta Inti Raymi.
Gestem oddania czci stosowanym przez Inków w czasie rytuałów, a porównywanym przez Hiszpanów do naszego klękania, było kucanie i posyłanie w powietrze pocałunków. Tak witano Słońce w dniu święta Inti Raymi.
Zgodnie z inkaskimi wierzeniami nów był okresem szczególnie niefortunnym. Nie odprawiano wtedy rytuałów i unikano działań wojennych. Miało to dla Inków zgubne skutki, ponieważ podczas nowiu przybyli Hiszpanie.
Inkaskie domy nie miały ani szafek ani półek. Przedmioty przechowywano w niewielkich otworach drążonych w grubych ścianach.
Inkowie wyświecali nowe świątynie skrapiając je krwią lam złożonych tego dnia w ofierze. Używali do tego kropideł zrobionych z zielonych gałązek. Ceremonii towarzyszyło wielkie święto.
Najnowsze badania wykazują, że w czasach inkaskich podbojów lingua franca regionu andyjskiego był język keczua. Inkowie wykorzystali ten fakt czyniąc go oficjalnym językiem imperium.
Ostatnie święto Inti Raymi na ziemiach Inków odbyło się w 1535 roku, czyli na 4 lata przed narodzinami Inki Garcilasa de la Vegi, który przekazał nam opis ceremonii. Tradycję wskrzeszono w 1944 roku… Czytaj dalej
Inkowie jedli pieczywo tylko dwa razy w roku – podczas uroczystości na cześć Słońca zwanej Inti Raymi i święta wypędzenia chorób Citua. Normą było spożywanie kukurydzy w stanie surowym.
Najwyższy kapłan w państwie Inków musiał być bratem albo stryjem Inki, czyli władcy, uważanego też za syna Słońca.
U Inków istniała żeńska organizacja kapłańska odpowiedzialna za kult Księżyca, na której czele stała Quya (królowa). W ceremoniach ku czci Mama Quilla brały udział jedynie kobiety i tylko one znały odpowiedni korpus mitów.
Inkowie uważali miejsce w które trafił piorun za przeklęte. Jeśli był to dom, jego drzwi zamurowywali kamieniami i gliną, aby nikt nigdy już do niego nie wszedł; natomiast w otwartej przestrzeni budowali kopce.
W inkaskim panteonie imperialnym bogini Ajmarów – Amaru, czyli skrzydlaty wąż z szyją ryby i głową lamy, pełniła pod postacią pioruna funkcję posłannika między niebem, ziemią i podziemiami.
Inków nazywano długouchymi, ponieważ rozciągali małżowiny specjalnymi ciężarkami. Jeśli któremuś z nich ucho się urwało, traktowano to jako zły omen, zaś samego Inka usuwano poza margines społeczny.
Imperium Inków funkcjonowało tylko dzięki darmowej pracy na rzecz państwa, do której zobowiązany był każdy poddany. Z tego powodu unikano wyniszczających wojen. Konflikty zażegnywano na drodze rytualnych pertraktacji.
W czasach imperium Inków tylko sam władca, arystokracja i kapłani mogli żuć święte liście koki. Złamanie tego zakazu groziło śmiercią.
W państwie Inków istniały ściśle zamknięte i odosobnione domy dla kobiet, podobne do europejskich zakonów, którego mieszkanki były nazywane Żonami Słońca i do końca życia musiały zachować dziewictwo.
Curacowie, czyli zarządcy prowincji w państwie Inków, przybywali do stolicy na święto Słońca Inti Raymi niosąc ze sobą obrazy przedstawiające bohaterskie czyny, których ich ród dokonał w służbie imperium.
Drobne ofiary składane przez Inków na szczytach gór w podziękowaniu za pomyślną wspinaczkę tworzyły nieraz spore stosy, mimo, że składały się z włosów, patyków, traw, kamyczków i przeżutej koki.
Jedna z interpretacji inkaskiej listy władców mówi, że to tylko zbiór założycieli rodów miasta Cuzco. Arystokracja przedstawiła ich chrześcijanom jako króli, aby uniknąć podatku, z którego zwolnieni byli potomkowie władców.
Inkowie nie mogli wchodzić do świątyni Słońca w butach. Jeśli wierzyć świadectwom to podczas Inti Raymi zwykli obywatele rozzuwali się 200 kroków przed bramą, zaś władca przy samym wejściu.
Na trzy dni przed obchodami święta Inti Raymi Inkowie wygaszali ogień w domach i świątyniach. Po tym czasie nowy płomień miał im dać sam bóg Słońce pierwszym promieniem przebijającym się przez góry.
Inkowie z terenów dzisiejszego Peru znali kołyski dla dzieci na długo przed tym jak zaczęto je stosować w Europie.
Inkowie nazywali swoje imperium Tawantinsuyu, co w języku keczua oznacza cztery strony świata i rzeczywiście administracyjnie było ono podzielone na cztery części.
Podczas Inti Raymi władca Inków wypijał wraz ze Słońcem kolejkę trunku chicha. Najpierw wyciągał w jego stronę prawą rękę z kielichem, a potem wylewał zawartość do złotej kadzi połączonej kanalikiem ze świątynią bóstwa.
Inkascy kapłani zwani Pacharicuc przepowiadali przyszłość z chodu pająka zwanego pacha lub oroso, któremu najpierw wyrwano jedną z nóg.
Przez trzy dni przed świętem Inti Raymi Inkowie zachowywali ścisły post. Dozwolone było jedynie jedzenie białej surowej kukurydzy i ziół oraz picie wody. Nie palono ognia w mieście i wstrzymywano się od seksu.
Podczas święta Inti Raymi Inkowie ofiarowywali Słońcu dary ze wszystkich zakątków imperium. Były to lamy, jaszczurki, ropuchy, żmije, tygrysy, lwy i ptaki. Współcześnie w trakcie inscenizacji składa się ofiary z liści koki.
Inkowie wydają się narodem bardzo oszczędnym i praktycznym. Nieważne czy na ofiarę czy dla pożywienia – nigdy nie zabijali płodnych samic lam, gdyż te przydawały im się w hodowlach.
Przed podjęciem jakichkolwiek działań wojennych Inkowie składali w ofierze lamę i na podstawie wyglądu jej wnętrzności wróżyli o przyszłym powodzeniu bądź niepowodzeniu wojny.
Niebezpieczeństwo czyha na Inków wszędzie. Wyobraź sobie tylko, wracasz do domu, a tam twoja żona. „Możesz sobie powiedzieć: pomacam ją, to naprawdę moja żona.”, ale jeśli to Suq’a Machula… Przeczytaj jak przeżyć.
Jeżeli piorun trafił w domostwo, Inkowie mówili, że Słońce oznaczyło je jako miejsce niedoli. Za czasów Huayny Capaca piorun uderzył w pałac królewski, co wiązano potem z przybyciem Hiszpanów i rozpadem imperium.
Według inkaskich wierzeń srebro to łzy bogini-matki Księżyca zwanej Mama Quilla, które spadły na ziemię.
Inkowie włączali bogów wszystkich podbitych plemion do imperialnego panteonu. Ich miejsce w hierarchii wyznaczano na podstawie ankiet, które wypełniali lokalni, dobrze znający dany kult, kapłani.
Inkom nie były straszne niepomyślne przepowiednie. Potrafili wróżyć nawet 3 razy do założonego skutku. Znamy też historię Atahuapy, który ściął siekierą głowę zarówno samemu bogu, który przepowiedział mu przegraną, jak i jego kapłanowi.
Nazwą Huaca, która oznaczała bogów, Inkowie określali także wszelkie rzeczy niezwykłe, w tym bliźnięta, jajko z dwoma żółtkami, najpiękniejszą lub najbrzydszą rzecz danego rodzaju, ludzi z wadami wrodzonymi, Góry Śnieżne.
Podczas wędrówki przez góry Inkowie składali na szczytach ofiarę z włosa wyrwanego z brwi i żutego przez drogę liścia koki lub znalezionych w pobliżu patyków, traw, kamieni, ewentualnie garści ziemi.